piątek, 1 maja 2015

1: Historia świata jest sumą tego, czego można było uniknąć.


Syriusz uwielbiał dom Potterów. Był on przestronny i jasny, a przy tym niezwykle przytulny - tak inny od domu, w którym się wychował. Młodego Blacka zawsze bolał ten kontrast, choć starał się tego nie pokazywać przy swoim najlepszym przyjacielu, Jamesie Potterze. W głębi duszy jednak zawsze mu zazdrościł miłości i ciepła, które otrzymywał on od swoich rodziców.

Charlusa Pottera Syriusz nie miał możliwości poznać. Zmarł on niespełna rok przed przed pierwszym wyjazdem Jamesa do szkoły. Poznał natomiast jego matkę, Doreę Potter. Była niezwykłą kobietą - wiecznie uśmiechnięta zarażała pozytywną energią i charyzmą. Potrafiła we wszystkich odnaleźć dobre cechy i zawsze służyła radą, a wszystko, co robiła, było całkowicie bezinteresowne. Syriusz wiele razy powierzał jej swoje sekrety i opowiadał o rozterkach, które nim targały. W zamian otrzymywał namiastkę rodzicielskiego wsparcia, która jednak nigdy nie była dla niego wystarczająca. Czuł bowiem, że Dorea nie zastąpi mu matki. Była to bolesna myśl, która towarzyszyła mu od kiedy pierwszy raz pojawił się w domu Potterów.

Pani Potter była piękną kobietą o urodzie typowej dla Blacków. Syriusz zauważył to od razu, jednak nie zadawał pytań - nie musiał. Wiele razy przeglądał drzewo genealogiczne swojej rodziny. Nie robił tego oczywiście dla przyjemności, bardziej z przymusu. Walburga Black bardzo wiele czasu poświęcała na wpojenie swoim dzieciom pewnych zasad. Szczególny nacisk nakładała na historię rodu oraz etykietę. W ten oto sposób pomiędzy lekcjami gestykulacji i zachowania przy stole bracia Black słuchali wykładów na temat życia każdego z ich rodu - tych ,,normalnych" krewnych i tych wydziedziczonych. Dorea Potter nie zaliczała się jednak do żadnej z tych grup, była gdzieś pomiędzy. Nie zapraszano ją na uroczystości, nie wspominano o niej w towarzystwie. Jej nazwisko jednak nadal widniało na drzewie genealogicznym, a co za tym idzie rodzina oficjalnie się jej nie wyrzekła. Syriusz często zastanawiał się nad powodem takiego stany rzeczy, a poznał go po pierwszej dłuższej wizycie w domu Potterów.

Rodzina Jamesa nie uznawała wyższości czarodziejów nad Mugolami. Samo to eliminowało ich w oczach czystokrwistych. Nie byli oni również osobami zbyt dystyngowanymi, choć swoistego uroku nie można im było odmówić. Potrafili śmiać się głośno, żartować przy stole, siedzieć na kocu przed kominkiem, sprzątać po sobie bez pomocy skrzata domowego. Nie powinno to być niczym dziwnym, przynajmniej takie zdanie miał Syriusz. Jednak dla państwa Black było to zachowanie wysoce karygodne i niewłaściwe. Dlatego też znajomość Syriusza i Jamesa była bardzo negowana, a pozwolenie na odwiedzenie Potterów w okresie letnim graniczyło z cudem.

Dopiero po czwartym roku chłopcy mieli możliwość spędzenia razem trochę czasu w wakacje. Młody Black przyjechał do swojego przyjaciela tydzień przed wyjazdem do szkoły. Nie wiedział, co nakłoniło Walburgę i Oriona do zmiany zdania, jednak nie zastanawiał się nad tym. Czuł się zbyt szczęśliwy faktem, że udało mu się wcześniej wydostać ze znienawidzonego domu.

W wakacje po piątym roku nauki w Hogwarcie Syriusz uciekł z domu. Była to w pełni przemyślana decyzja. Schronienie otrzymał oczywiście u Potterów, jednak kosztowało go to wiele trudu. Pani Potter uparła się, by powiadomić jego matkę o zaistniałej sytuacji i oszczędzić jej zmartwień. Spotkanie Walburgi i Dorei było więc nieuniknione.

Państwo Black pojawili się w domu Potterów dzień po otrzymaniu wiadomości. Nie była to zbyt przyjemna wizyta. Padło wiele nieprzyjemnych słów, a o przekonaniu pierworodnego do powrotu nie było mowy. Po tym wydarzeniu jego imię zostało na zawsze wypalone z rodzinnego drzewa, a sam Syriusz został wydziedziczony. Nie było mu zbyt przykro z tego powodu, wręcz cieszył się. Niewidzialne łańcuchy pękły, po raz pierwszy w życiu poczuł się całkowicie wolny. Miał jednak wyrzuty sumienia względem pani Potter, która od tamtego czasu go utrzymywała. Nie czuł się z tym komfortowo. Gdy wspominał o tym Dorei ta go jedynie beształa i starała się wybić mu z głowy tak głupie myśli. Problem ten, wedle Syriusz, rozwiązał się, gdy odziedziczył on dość pokaźny spadek oraz mieszkanie od wuja Alpharda, który zmarł jesienią 1976r.

Młody Black nie znał zbyt dobrze swojego wuja. Widział go raz, może dwa razy w życiu. Nie wiedział, jaki był powód przepisania mu spadku, ale nie zastanawiał się nad tym. Chciał spłacić panią Potter. Wiedział jednak, że ta nie przyjmie od niego pieniędzy. Postanowił więc dać jej coś innego, coś, co będzie najprawdziwszym dowodem wdzięczności. W ten oto sposób Dorea Potter została posiadaczką przepięknego ogrodu. Niezagospodarowana przestrzeń za domem zmieniła się w prawdziwe dzieło sztuki. Mały, prywatny park kwiatowy z małą altanką i oczkiem wodnym okazał się najwspanialszym prezentem, jaki pani Potter mogła otrzymać. Syriusz nigdy nie przyznał się, jak wiele wydał na to przedsięwzięcie, a Dorea nigdy nie pytała. Poczuła wtedy, że Syriusz jest jej drugim synem. Jakby sama nosiła go pod sercem, urodziła i wychowała. Kochała go. Jako wielbicielka natury pokochała również ten ogród - dbała o niego i w nim właśnie zmarła.

Śmierć pani Potter była wielką tragedią. Syriusz, tak jak James bardzo ją przeżył. Nie została w pełni określona przyczyna zgonu, mówiło się, że była to starość i słabe serce. Dorea zmarła latem, mając 57 lat. Pogrzeb był skromny i piękny, a jej ciało zostało pochowane w Dolinie Godryka.

Po zakończeniu ostatniego roku nauki w Hogwarcie i zdaniu egzaminów Syriusz przeprowadził się do mieszkania, które odziedziczył w spadku. Nie obyło się bez kłótni z Rogaczem, który chciał zatrzymać swojego przyjaciela przy sobie. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu kto chciałby zostać sam w domu pełnym tak bolesnych wspomnień. Syriusz jednak zdecydował i tydzień później wyprowadził się od przyjaciela. Tłumaczył to chęcią usamodzielnienia się. Było to jednak kłamstwo. Młody Black bowiem cierpiał równie mocno, co James, ale nie chciał tego okazać. Po pewnym czasie przyjął również swojego przyjaciela pod dach swojego czteropokojowego, przestronnego mieszkania, a role się odwróciły.

Syriusz pokochał swoje mieszkanie od pierwszego wejrzenia, a świadomość, że mieszka w nim ze swoim najlepszym przyjacielem dodatkowo podnosiła go na duchu. Każdy miał swój własny pokój, który urządził po swojemu. Jedynie salon i kuchnia pozostały bez zmiań. W łazience, obok olbrzymiej wanny stał teraz niewielki brodzik z prysznicem, a lustro, zajmujące niemal całą ścianę przy zlewie, zostało zamienione na mniejsze. Pokój wuja Alpharda, zaraz po przeprowadzce został zamknięty na klucz. Żaden z nich nie miał odwagi choć przejrzeć jego zawartości.

Gdy dostali się w szeregi Zakonu Feniksa cały ich światopogląd zmienił się diametralnie. Musieli szybko dorosnąć, zresztą nie tylko oni. Wojna wymagała walki i ofiar. Syriusz nie martwił się o siebie, jedynie o życie swoich braci - Huncwotów.


Londyn, grudzień 1979

James Potter i Lily Evans zostali parą jeszcze przed zakończeniem szkoły. Syriusz wiedział, że tak to się skończy i z uśmiechem obserwował losy swoich przyjaciół. Teraz, gdy ich miłość była czymś pewnym, a sama Evans okazała się być w ciąży chcieli razem zamieszkać i stworzyć prawdziwą rodzinę.

Dzień wyprowadzki zbliżał się nieubłaganie. James postanowił wrócić wraz z Lily do swojego rodzinnego domu - był on dość dobrze zabezpieczony, dzięki czemu mogli czuć się w nim bezpiecznie. Syriusza bolał trochę ten fakt, w końcu znów miał zostać sam, skazany jedynie na swoje towarzystwo. Życzył jednak swojemu przyjacielowi jak najlepiej i z rozbawieniem oglądał jego zmagania z kuframi i rzeczami osobistymi.

- Może byś mi pomógł, co? - spytał Potter z wyrzutem. Spoglądał na Syriusza co jakiś czas, zastanawiając się, czy czerpie on jakąś chorą satysfakcję z męczarni swojego przyjaciela. Black natomiast zaśmiał się tylko głośno, siadając na jednym z rozrzuconych po pokoju kufrów.

- Rogaczu, mój druhu, czyżbyś nie dawał sobie rady?

- Łapciu, czyżbyś chciał zarobić guza?

James i Syriusz uwielbiali sobie dogryzać. Zawsze tak było, jednak pozostawało to na torze całkowicie przyjacielskich relacji.

- Grozisz mi, stary? - zapytał Black, unosząc sugestywnie jedną brew do góry.

- Oczywiście, że nie. Ja tylko ostrzegam - odparł Potter, przeczesując włosy i rozglądając się po pomieszczeniu. - Chyba mi się tu wszystko nie zmieści. Masz może jeszcze jakiś kufer?

Syriusz mruknął jedynie coś, co miało oznaczać potwierdzenie, po czym wstał i skierował się do swojego pokoju. Wyciągnął spod łóżka niewielkich rozmiarów, zakurzony bagaż. Niewiele myśląc otworzył go i wysypał całą jego zawartość na podłogę, robiąc przy tym niesamowity hałas. Na reakcję Pottera nie trzeba było długo czekać. Natychmiast wpadł zdezorientowany do pokoju przyjaciela. Gdy ujrzał przyczynę hałasu zaśmiał się cicho i podszedł do Łapy, po czym kucnął obok niego i sięgnął po jedną z książek, która wypadła z kufra.

- Podręcznik? To był jeden z twoich szkolnych kufrów? Po co to jeszcze trzymasz?

Syriusz nie odpowiedział. Właściwie sam nie wiedział, dlaczego nie miał odwagi ruszyć tego kufra. Było w nim wszystko, co zostało mu z czasów Hogwartu - książki, listy od wielbicielek, zaplątała się nawet jedna ze szkolnych szat. Może to sentyment kazał mu zostawić te rzeczy w spokoju, a może strach przed całkowitym rozstaniem się z latami dzieciństwa.

- Stary, a co to? - głos Jamesa wyrwał go z zamyślenia.

Trzymał on w dłoni drobny łańcuszek z białego złota ze zniczem - ten sam, który Regulus znalazł na strychu domu na Grimmauld Place 12 wiele lat temu.

- Znalazłem go dawno ze swoim bratem, ale chyba jest zepsuty. Nie mogę go otworzyć, a jest raczej zbyt kobiecy, żeby go nosić. Taka tam pamiątka z domu - stwierdził Syriusz.

James nie przejął się jego słowami, wpatrując się z znicz jak zaczarowany. Po chwili nacisnął malutki guziczek, schowany za skrzydełkiem, który Syriusz naciskał wielokrotnie - bez skutku. Tym razem jednak znicz posłusznie otworzył się, ukazując puste wnętrze. Syriusz nie mógł w to uwierzyć. Tyle razy próbował go otworzyć różnymi sposobami, a Rogaczowi udało się to za pierwszym razem.

- Jak o zrobiłeś? - spytał, przyglądając się przyjacielowi ze zdziwieniem.

Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Usłyszał jedynie, jak James wypowiada jakieś nieznane mu słowa. Czas się zatrzymał. James krzyknął przeraźliwie, a Syriusza otoczyła przyjemna ciemność.


-------------------------------------------------------------

Nie jest idealnie. Rozdział typowo średni, wprowadzający. Zamierzam zasięgnąć pomocy Bety. Mimo wszystko, Toujours Pur!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz